123RF

SOR(ry), mamy ważne pytanie

Udostępnij:

Kilkadziesiąt szpitalnych oddziałów ratunkowych może być zamkniętych z powodu niespełniania wymogów prawnych. Co jest problemem w tej sytuacji – nieprzystające do rzeczywistości przepisy czy może to, że jednak funkcjonowanie tych SOR-ów nie jest niezbędne?

  • W naszym kraju jest 246 szpitalnych oddziałów ratunkowych – z listy opublikowanej przez „Menedżera Zdrowia” w kwietniu wynika, że aż 70 z nich nie spełnia norm określonych w rozporządzeniu ministra zdrowia
  • Doraźnym rozwiązaniem jest wydłużenie do 31 grudnia 2024 r. czasu na dostosowanie oddziałów ratunkowych do wymogów rozporządzenia ministra zdrowia
  • Spytaliśmy ekspertów, co jest problemem w tej sytuacji – nieprzystające do rzeczywistości przepisy czy organizacja systemu

Listę szpitali, w których są wspomniane SOR-y, opublikowaliśmy już w kwietniu 2024 r.

W skrócie – brakuje w nich lekarzy i nie ma jak zorganizować NiŚOZ.

Po pierwsze – nie ma lekarzy
W Polsce jest 246 szpitalnych oddziałów ratunkowych, a aż 51 z nich ma poważny problem ze skompletowaniem odpowiedniej kadry – chodzi głównie o lekarzy, którzy kierują oddziałami. Zgodnie bowiem z przygotowanym już w 2019 r. rozporządzeniem ordynator powinien legitymować się tytułem specjalisty medycyny ratunkowej albo być po drugim roku specjalizacji w tej dziedzinie.

Na tym jednak nie koniec.

Oprócz tego każdy z kierujących powinien mieć dodatkową specjalizację lub tytuł specjalisty w którejś z dziedzin, takich jak anestezjologia i intensywna terapia, choroby wewnętrzne, chirurgia ogólna, chirurgia dziecięca, ortopedia i traumatologia narządu ruchu, ortopedia i traumatologia, pediatria, neurologia lub kardiologia.

Po drugie – nie ma NiŚOZ
Co więcej, aż 27 szpitalnych oddziałów ratunkowych do tej pory nie było (i nie jest) w stanie zorganizować odpowiedniego miejsca, w którym mogłaby być udzielana nocna i świąteczna pomoc zdrowotna – a to też jeden z warunków, jaki rządzący postawili przed zarządzającymi szpitalami.

Twarde prawo czy głupie prawo?
Zgodnie z obowiązującymi jeszcze przepisami dyrektorzy mają czas do końca czerwca tego roku, ale spełnić oba te wymagania. To wydaje się mało prawdopodobne. Dlatego doraźnym rozwiązaniem jest – zaproponowane w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie szpitalnego oddziału ratunkowego – wydłużenie do 31 grudnia 2024 r. czasu na dostosowanie oddziałów ratunkowych do wymogów rozporządzenia ministra zdrowia.

Maciej Murkowski i Sławomir Tubek komentują
Spytaliśmy ekspertów, co sądzą o tej sytuacji.

Co jest problemem w tej sytuacji – nieprzystające do rzeczywistości przepisy czy organizacja systemu?

Zmiana prawa
– Na liście szpitali, w których są niedostosowane do przepisów szpitalne oddziały ratunkowe, są strategiczne szpitale – kliniczne, wojewódzkie i wojskowe. W tych lecznicach SOR-y – obok oddziałów intensywnej terapii i bloków operacyjnych oraz kompleksowej diagnostyki – to jedne z najważniejszych części struktury szpitalnej w okresie pokoju, a szczególne w czasie przedwojnia, w którym – moim zdaniem – się znajdujemy. Dlatego należałoby zasadniczo zmienić przepisy, które obowiązują i prowadzą do tak niebezpiecznych twierdzeń, o których pisał „Menedżer Zdrowia”, to jest, że kilkadziesiąt szpitalnych oddziałów ratunkowych może być zamkniętych z powodu niespełniania wymogów prawnych – mówi Maciej Murkowski z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. 

– Nie ma żadnych przeszkód, by SOR-em kierował doświadczony chirurg czy inny specjalista specjalności zabiegowej, w tym specjalista kardiologii inwazyjnej. Specjalizacja z medycyny ratunkowej jest pożądana, ale nie może w żadnym razie stanowić jakiegokolwiek obligo – twierdzi.

Ekspert mówi też o wymogu dotyczącym nocnej i świątecznej pomocy zdrowotnej.

– Najwyższa pora, aby wycofać się z absurdu łączenia w jednej lokalizacji SOR i NiŚOZ. Pomoc w tej ostatniej powinna należeć do podstawowej opieki zdrowotnej – sugeruje.

Zmiana myślenia (i systemu)
Co innego mówi Sławomir Tubek ze Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób wewnętrznych na Opolszczyźnie i były kierownik szpitalnego oddziału ratunkowego.

– Należałoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jest tak, że przepisy sobie, a życie sobie. Może jednak wtedy okaże się, że tych szpitali z SOR-ami, w których istotnie zapewnia się ratowanie życia i zdrowia na odpowiednim poziomie, jest tylko kilkadziesiąt – prowokuje.

Twierdzi, że, aby rozmawiać o szpitalach, mających w swojej strukturze szpitalne oddziały ratunkowe, należy spojrzeć na system ratownictwa w ogóle, proponując przy tym eksperyment myślowy.

– Czy wolelibyście – jechać karetką do szpitala z SOR-u pięć minut, być przyjętym w kwadrans, oczekiwać – i prawdopodobne, że się nie doczekać na rozwiązanie problemu zdrowotnego dobę, czy być zawiezionym do szpitala w 35 minut, i po przyjęciu na SOR mieć rozwiązany problem zdrowotny za pięć godzin? – pyta Tubek.

– Z moich wieloletnich obserwacji – a byłem kierownikiem szpitalnego oddziału ratunkowego i lekarzem systemu – niewyedukowane społeczeństwo i politycy z niego się wywodzący, niezależnie od ugrupowania, wolą opcję pierwszą – twierdzi.

Tubek pyta też o pracujących na SOR-ach.

– Czy chcemy być przyjmowani do szpitali z SOR-ami, gdzie kierownikiem nie jest specjalista z medycyny ratunkowej, ale szpital zapewnia wszystko, co jest potrzebne do ratowania życia i zdrowia przez 24 godziny na dobę, czy chcemy trafić do takiego, w którym kierownikiem jest specjalista z medycyny ratunkowej, ale placówka nie zapewnia pomocy przez 24 godziny na dobę – albo wcale, albo zapewnia tylko przez kilka godzin dziennie – zastanawia się.

– Większość prawdopodobnie wybierze opcję pierwszą, czego konsekwencją byłoby wylanie dziecka z kąpielą – te szpitale z SOR-ami, które dysponują kadrą i sprzętem w sposób rzeczywisty, a nie tylko deklaratywny, umożliwiający ratowanie życia i zdrowia, należałoby wyciąć z systemu (pod warunkiem, że kierownikiem nie jest lekarz ze specjalizacją z medycyny ratunkowej), a te drugie pozostawić – opisuje.

– Wolelibyśmy zamknąć SOR, który spełnia wszystkie wymogi, tylko kierownikiem nie jest określony specjalista lub nie ma nocnej i świątecznej podstawowej pomocy lekarskiej, a zostawić ten, gdzie nic lub niewiele można zrobić, jeśli chodzi o pilną diagnostykę i terapię, ale jest kierownik specjalista z medycyny ratunkowej. To absurd – ocenia Sławomir Tubek.

– Jako potencjalny pacjent wybrałbym przejazd karetką pół godziny w sytuacji nagłej do szpitala, który niekoniecznie ma w strukturze SOR, ale jego organizacja i możliwości diagostyczno-terapeutyczne zapewnią mi optymalną opiekę medyczną, adekwatną do mojego problemu. Być może jestem w mniejszości – stwierdza.

Przeczytaj także: „Słaby POZ, gorszy SOR”.

Menedzer Zdrowia facebook

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.